W nocy oddziały policji niemieckiej wkraczają do getta od Nalewek. Powitanie ogniem, wycofują się. W poniedziałek rozpoczyna się oblężenie. Nowe ultimatum, bezwzględne zdanie się na łaskę i niełaskę. Ultimatum odrzucone, nie ma zgody. Nie pójdą Żydzi do wagonów. W a l k a — oto odpowiedź.
Znaczna część robotników szopowych ustępuje, nie widzi wyjścia, nie ma rady. Nie mają broni, czy mają walczyć gołymi rękami? Idą na Umschlagplatz, jadą do Trawnik i Poniatowa. […] Reszta podejmuje walkę i prowadzi ją tak długo, póki żyje jeszcze ostatni obrońca i tkwi w kieszeni ostatni nabój.
19 kwietnia
Pamiętniki z getta warszawskiego, fragmenty i regesty, oprac. M. Grynberg, Warszawa 1993.
Nasza grupa liczyła wtedy 17 mężczyzn, posiadaliśmy 7 rewolwerów i 4 granaty. Przyczailiśmy się w trzech oddzielnych kryjówkach. Dookoła nas cisza. Wszyscy odeszli. Nad ranem pojawił się w naszej kryjówce „Czarny” z wiadomością: „Towarzysze! Bądźcie gotowi! Od naszego domu rozpoczyna się! Od nas!”. [...] Pobiegłem schodami w górę na strych. Muszę zobaczyć, muszę być przy tym, jak żydowscy bojowcy biorą odwet za swój naród, za jego przelaną krew.
Podniecony stoję na warcie, lecz niedługo. Słyszę już ciężkie kroki żołdaków. Nastawiam uszu. To oni, oddział morderców maszeruje od ulicy Żelaznej na Leszno do getta: raz dwa, raz dwa, więcej krwi, więcej krwi. Ale stop! Najpiękniejsza chwila w moim życiu nadchodzi właśnie teraz. Straszny huk rozdarł powietrze. Trrach — oni padają; jeszcze raz, trrach! I ciała Ukraińców kłębią się w kałuży krwi. Krew za krew! Banda morderców rozbiega się w dzikim popłochu, chroniąc się w bramach domów. Strzały i ogień na prawo i lewo, od „aryjskiej” i żydowskiej strony ulicy. Kule świszczą nad moją głową. [...]
W getcie walki, nasi chłopcy walczą jak bohaterowie. Rejon placu Muranowskiego to twierdza, której Waffen SS nie może zdobyć. W domu pod nr 19 wywieszono dwie narodowe chorągwie: niebiesko-białą i biało-czerwoną. [...] Zobaczyłem morze płomieni nad miastem. Żydowskie getto płonęło, a w nim bohaterowie mojego narodu. Czuję, jakby krew spłynęła ze mnie do tego ognia. Wieku dwudziesty! Oto twoja hańba [...].
Warszawa, 19 kwietnia
Pamiętniki z getta warszawskiego, fragmenty i regesty, oprac. Michał Grynberg, Warszawa 1993.
Dzisiaj w nocy Niemcy przystąpili do ostatecznego zlikwidowania getta. Mówią, że Żydów wywożą na kolej, a Polaków, którzy się włóczą po getcie i plądrują puste domy, wystrzeliwują jak psów. Podobno w 3 domach czy też blokach Żydzi się bronią i Niemcy te domy podpalają i burzą. W nocy słychać było gęstą strzelaninę. Pod wieczór po 5tej sam słyszałem strzały armatnie, kulomioty i widziałem dym od pożaru w getcie. Strzały armatnie słychać było z przerwami do 20½ g. Na Nowiniarskiej zatrzymywali podobno wszystkich, sprawdzali dokumenty, no i oczywiście odbierali pieniądze, których Polacy mają za dużo! Strzelanina karabinowa trwała cały czas, gęsta do godziny 21ej, a później już rzadsza, o godzinie 1ej w nocy były 4 większe detonacje, albo armatnie, albo od granatów ręcznych; a o 2ej rano położyłem się spać i dalej już nie wiem, co się działo.
Warszawa, 19 kwietnia
Franciszek Wyszyński, Dzienniki z lat 1941-1944, Warszawa 2007.
O godz. 4-ej nad ranem Niemcy w małych grupach po trzech, czterech, pięciu […] zaczynają wkraczać na teren międzygetta. Tam się dopiero formują, ustawiają w plutony i kompanie. O godz. 7-ej rano wkraczają na teren getta wojska zmotoryzowane, czołgi i samochody pancerne. Na zewnątrz Niemcy ustawiają artylerię. SS-mani są już teraz gotowi do ataku. Sprężystym, donośnym krokiem w zwartych szeregach wkraczają w jakby wymarłe ulice getta centralnego.
Warszawa, 19 kwietnia
Marek Edelman, Getto walczy, Nakładem C.K. "Bundu" - Warszawa 1945.
[W kawiarni] ruch raczej słaby. Niepokój na mieście duży. Od dwóch dni toczy się formalna bitwa w getcie. Musi być masa ofiar. Przerażenie człowieka ogarnia, w jakich czasach my żyjemy. Oto nie dalej niż kilka przystanków tramwajowych morduje się ludzi, a tu goście piją, jedzą, muzyka, jakiś pan śpiewa… Wyszedłem na chwilę do ogródka i groza człowieka ogarnia. Bez przerwy huk dział i terkotanie karabinów maszynowych. […] Jakieś opętanie apokaliptyczne hula po świecie.
Warszawa, 20 kwietnia
Marian Wyrzykowski, Dzienniki 1938-1969, Warszawa 1995
Schron nasz [w piwnicy domu przy Świętojerskiej 38] składał się z pięciu ubikacji piwnicznych, rozłożonych po dwóch stronach korytarza biegnącego przez środek. Korytarz był zamurowany w miejscu odcięcia tych piwnic przeznaczonych na schron, domurowana ścianka była identyczna [...] jak mury znajdujące się w okolicy schronu. Wejście do schronu było zamaskowane tzw. „wózkiem”. Był to kawał muru zbudowany z żelbetu, a z frontu były cegły. Mur ten był osadzony na kółkach znajdujących się na szynach (długości 2 m). Po wejściu do schronu wszystkich ludzi wózek ten został skierowany w otwór wejściowy (długości 70 cm, wysokości 80 cm), który znajdował się [tuż nad] podłogą piwnicy, maskując wejście. Od wewnątrz wózek był zamykany ciężkimi sztabami. Okienka wychodzące z piwnic były zamaskowane kupami śmieci (wielkich rozmiarów), które celowo nie były wywożone z tego podwórka. Jedna ubikacja piwniczna była przeznaczona na magazyn aprowizacyjny, który niestety świecił pustkami. W drugiej [...] mieściły się prycze przybite z trzech stron ścian, na których zajęli miejsce „szczęśliwcy”, którzy przybyli do schronu wcześniej. Pod pryczami mieścił się ich dobytek. Trzecia [...] miała specjalną kuchnię z wmurowanym dużym kotłem oraz bieżącą wodę, światło i gaz. Po bokach znajdowały się też prycze. Czwarta [...] była przeznaczona na izolatkę dla chorych i starców. W piątej [...] znajdowała się studnia, wykopana na głębokość 6 metrów, oraz odgrodzona toaleta. Dookoła ścian były prycze.
Schron ten, który był przeznaczony dla 60 osób, [...] liczył [obecnie] 120. [...] Okazało się, iż lwia część ukrywających się w schronie to byli ludzie, którzy nie mieli na opłacenie odpowiedniego udziału przy budowie schronów wielorodzinnych oraz [ci], którzy znaleźli się tego dnia na tym terenie zupełnie przypadkowo.
Warszawa, 20 kwietnia
Pamiętniki z getta warszawskiego, fragmenty i regesty, oprac. Michał Grynberg, Warszawa 1993.
Bitwa Niemców z Żydami w getcie trwa bez przerwy od nocy z niedzieli na poniedziałek. Część Żydów od strony ul. Żelaznej podobno zachowuje się biernie i bez oporu idzie na rzeź, nawet bojówki komunistyczne podobno straciły ducha i nie stawiają oporu, natomiast bojówki nacjonalistyczne w części getta wschodniej, przylegającej do Bonifraterskiej, bronią się zaciekle i drogo sprzedają swoje życie; mają one podobno amerykańską szybkostrzelną broń i ręczne granaty. Niemcy podobno wprowadzili do akcji czołgi i armatki, nie mówiąc o karabinach maszynowych. Powiadają, że Żydzi zamknęli ul. Mławską z końców i wybili na niej ~60 SS-manów. Niemcy oczywiście są wściekli, bo nie oczekiwali takiego oporu ze strony Żydów, którzy dotychczas szli na śmierć jak barany; walka prowadzi się bez pardonu z jednej i z drugiej strony. Dzisiaj o 11 pojechałem do miasta bez przeszkód jeszcze, ale już około godz. 15tej tramwaje szły tylko do pl. Krasińskich i dalej trzeba było iść na piechotę; w getcie szła formalna bitwa! Wczorajszy pożar w getcie do rana wygasł, ale dzisiaj pod wieczór został podpalony nowy dom. Żydów w getcie obliczają na około 37.000.
Warszawa, 20 kwietnia
Franciszek Wyszyński, Dzienniki z lat 1941-1944, Warszawa 2007
W godzinach południowych w [naszym] schronie [w piwnicy domu przy Świętojerskiej 38] nagle zgasło światło, a po ciemku z minuty na minutę wzmagał się niepokój, który doprowadził do krzyków ze strony kobiet: „Otwórzcie, my chcemy wyjść, my nie chcemy udusić siebie i naszych dzieci”. Młodzież chwyciła za łomy celem przebicia otworów w kominie, aby powietrze dostało się do wnętrza. Lecz po przebiciu otworu do wnętrza buchnął ogień. Otwór ten został z powrotem zatkany i zamurowany gliną. Kobiety zaczęły mdleć, a dzieci krzyczeć. W pierwszej chwili młodzież roznosiła wodę, ratując ludzi, a następnie postanowiliśmy jednak opuścić schron. Ale jakież było nasze przerażenie, gdy po odsunięciu wózka nie można było podnieść klapy. Zaczęliśmy wyrąbywać otwór w murze, który odcinał nasz schron od dalszych części piwnic. Praca ta szła bardzo opornie, gdyż mężczyźni co chwila mdleli przy niej. Pracowaliśmy zupełnie po ciemku, gdyż światło elektryczne zgasło, świece nie chciały się palić.
Po blisko półtoragodzinnej pracy przebito otwór (w 18-calowej ścianie) [...]. Do schronu buchnęły kłęby dymu i czadu, które spowodowały omdlenie prawie wszystkich. Nieliczni, którzy byli przytomni, chodzili po schronie i oblewali omdlałych wodą. Otwór na powrót zatkaliśmy kołdrami i pierzynami i zaczęliśmy się podkopywać pod fundamenty piwniczne tego domu, chcąc się wydostać bezpośrednio na podwórko. Lecz i ta droga zawiodła. Okoliczne piwnice były pełne czadu. Po kilku godzinach pracy, gdy sytuacja stawała się beznadziejna, postanowiono siłą wyważyć klapę, prowadzącą do wózka. Kilku mężczyznom udało się ostatkiem sił klapę tę wyważyć, ale i tu buchnęły kłęby czadu, a klatka schodowa stała w płomieniach. Nie było już ani chwili do stracenia. Padł rozkaz, aby zmoczyć swoje ubranie, okręcić twarz i ręce mokrymi szmatami, by móc w ten sposób przedzierać się przez ogień. [...] Niektórzy potracili głowy i wyskoczyli boso. Niektóre kobiety nie zdążyły osłonić swych włosów. [...] Jedynie dzięki przytomności umysłu młodzieży udało się wszystkich ludzi ze schronu wyciągnąć przez płonący korytarz na podwórko...
Warszawa, 21 kwietnia
Pamiętniki z getta warszawskiego, fragmenty i regesty, oprac. Michał Grynberg, Warszawa 1993.
Bitwa z Żydami w getcie trwa nadal już trzecią dobę. Dzisiaj rano nad gettem wznosiły się 3 słupy dymu, a wieczorem była duża łuna mniej więcej w tem miejscu, gdzie był pierwszy pożar, gdzieś koło Bonifraterskiej. Podobno dzieją się tam straszne rzeczy; Niemcy podpalają domy, gdzie są Żydzi, i palą ich żywcem. W dzień turkot i szum miasta zagłusza strzały, ale od 8ej wieczorem, kiedy ustaje wszelki ruch, słychać każdy strzał. Słyszy się ogień karabinowy, karabiny maszynowe i głośniejsze detonacje armatek, granatów ręcznych itp. Jest to formalna bitwa.
Ludzie dzisiaj oczekiwali bombardowania Warszawy, twierdząc, że Żydzi wysłali do bolszewików przez radio SOS, błagając o pomoc. Jeżeli to nawet jest prawda, to sądzę, że bolszewicy raczej bombardowaliby w odwecie niemieckie miasta niż Warszawę. Cała Warszawa jest pod wrażeniem tego, co dzieje się na naszych oczach.
Warszawa, 21 kwietnia
Franciszek Wyszyński, Dzienniki z lat 1941—1944, Warszawa 2007.
Towarzysze i Obywatele!
Od 18 kwietnia w getto warszawskim trwa akcja przeciwdziałania zamiarom okupanta, który postanowi[ł] ostatecznie wymordować resztki żydów [sic!] polskich. Skazani przez Hitlelral [sic!] na śmierć postanowili nie poddać się biernie katom na pastwę i broniąc honoru człowieka i obywatela stawiają [p]otężny opór krwawym siepaczom. Nad Warszawą znów rozpłomieniła się łuna pożarów, znów zagrały karabiny i armaty, znowu odezwał się huk granatów. Robotnicy i pracownicy – obywatele polscy narodowości żydowskiej stanowią rdzeń i duszę tych żydowskich oddziałów bojowych, które podniosły zbrojny protest przeciw gwałtom hitlerowskim. Nad ich głowami w czasie walk powiewa narodowy sztandar polski, ich czyn wiąże się, jako jedno ogniwo, z trwającym już czwarty rok nieprzerwanym ciągiem aktów oporu i walki całej Polski. […]
Robotnikom i pracownikom narodowości żydowskiej, którzy w obliczu niechybnej śmierci postanowili raczej zginąć z bronią w ręku niż poddać się biernie przemocy, przesyłamy braterskie pozdrowienie i zapewnienia, że czyn ich nie przebrzmi bez echa. Wejdzie on w legendę Polski walczącej, stanie się wspólnym dorobkiem ludu Polski, dorobkiem na którym wzniesiony zostanie gmach odrodzonej Rzeczypospolitej.
Do ludów świata wołamy: oto w obliczu potwornych planów zniszczenia, jakie od trzech lat urzeczywistnia okupacja hitlerowska, pod jarzmem najstraszliwszego ter[r]oru, który szaleje na naszych ziemiach, raz po raz wybucha płomienny protest mordowanych i maltretowanych synów polskiej ziemi. Woła o ratunek, o pomoc jak najszybszą, aby dzień pokonania wroga przyszedł przed ostatecznym wyniszczeniem naszych sił żywotnych.
Wołając o jak najszybsze uderzenie z zewnątrz w potęgę niemiecką, wzmocnijmy nasz wysiłek dla przygotowania powszechnego powstania polskiego, które wraz z ofensywą sprzymierzeńców zada śmiertelny cios totalizmowi wszelkich odcieni.
Warszawa, 22 kwietnia
Polacy–Żydzi 1939–1945. Wybór źródeł, oprac. Andrzej Krzysztof Kunert, Warszawa 2006.
Bitwa z Żydami w getcie trwa nadal już pełne 4 doby. Dzisiaj nad gettem były już 3 słupy dymów od pożarów. Z początku Niemcy mieli małe armatki przeciwpancerne, ale musieli sprowadzić i użyć działa artylerii polowej i to dotychczas nie dali rady. W związku z tą bitwą kursują różne pogłoski. Tak mówią, że SS zażądały pomocy wojska, ale wojsko odmówiło swojego udziału; dalej mówią, że razem z Żydami walczą niemieccy dezerterzy i komuniści, bo z samymi tylko Żydami Niemcy podobno dawno by się uporali. Wszyscy dziwią się, skąd Żydzi mają tyle broni i amunicji i są strasznie zawzięci na Żydów, bo twierdzą, że Żydzi nagromadzili broń i amunicję na nas, Polaków, żeby tą bronią w odpowiednim momencie opanować sytuację i wprowadzić komunizm. Może w tem tkwi trochę prawdy. Tak czy inaczej, należy przypuszczać, że bitwa z Żydami da się Niemcom we znaki: primo ośmiesza ich, że nie umieją sobie prędko dać rady z bojówkami żydowskiemi i podkreśla ich względną słabość; secundo podniesie się za granicą wrzask, bo to się dzieje jawnie na oczach milionowej ludności Warszawy i samych Niemców; wrzask większy, niż z powodu wymordowania cichaczem setek tysięcy Żydów.
Warszawa, 22 kwietnia
Franciszek Wyszyński, Dzienniki z lat 1941-1944, Warszawa 2007
Polacy, Obywatele, Żołnierze Wolności,
Wśród huku armat, z których armia niemiecka wali do naszych domów, do mieszkań naszych matek, dzieci i żon;
Wśród turkotu karabinów maszynowych, które zdobywamy w walce na tchórzliwych żandarmach i SS-owcach;
Wśród dymu pożarów i kurzu krwi mordowanego ghetta Warszawy – my – więźniowie ghetta – ślemy Wam bratnie, serdeczne pozdrowienia. Wiemy, że w serdecznym bólu i łzach współczucia, że z podziwem i trwogą o wynik tej walki przyglądacie się wojnie, jaką od wielu dni toczymy z okrutnym okupantem.
Lecz wiedzcie także, że każdy próg ghetta jak dotychczas, tak i nadal będzie twierdzą; że może wszyscy zginiemy w walce, lecz nie poddamy się; że dyszymy jak i Wy żądzą odwetu i kary za wszystkie zbrodnie wspólnego wroga.
Toczy się walka o Waszą i naszą Wolność.
O Wasz i nasz – ludzki, społeczny, narodowy – honor i godność.
Pomścimy zbrodnie Oświęcimia, Treblinek, Bełżca, Majdanka.
Niech żyje braterstwo broni i krwi Walczącej Polski!
Niech żyje Wolność!
Śmierć katom i oprawcom!
Niech żyje walka na śmierć i życie z okupantem!
Warszawa, 23 kwietnia
Polacy–Żydzi 1939–1945. Wybór źródeł, oprac. Andrzej Krzysztof Kunert, Warszawa 2006.
Bitwa z żydami w getcie trwa już pełne 4 doby. Dzisiaj nad gettem były 3 słupy dymu od pożarów. Z początku Niemcy mieli małe armatki przeciwpancerne, ale musieli sprowadzić i użyć działa artylerii polowej i to dotychczas nie dali rady. W związku z tą bitwą kursują różne pogłoski. Tak mówią, że SS zażądały pomocy wojska, ale wojsko odmówiło swojego udziału; dalej mówią, że razem z Żydami walczą niemieccy dezerterzy i komuniści, bo z samymi tylko Żydami Niemcy podobno dawno by się uporali. Wszyscy dziwią się, skąd Żydzi mają tyle broni i amunicji i są strasznie zawzięci na Żydów, bo twierdzą, że Żydzi nagromadzili broń i amunicję na nas Polaków, żeby tą bronią w odpowiednim momencie opanować sytuację i wprowadzić komunizm. Może w tem tkwi trochę prawdy. Tak czy inaczej, należy przypuszczać, że bitwa z Żydami da się Niemcom we znaki: primo ośmiesza ich, że nie umieją sobie prędko dać rady z bojówkami żydowskimi i podkreśla ich względną słabość; secundo podniesie się za granicą wrzask, bo to się dzieje jawnie na oczach milionowej ludności Warszawy i samych Niemców; wrzask większy niż z powodu wymordowania cichaczem setek tysięcy żydów.
Warszawa, 23 kwietnia
Franciszek Wyszyński, Dzienniki z lat 1941-1944, Warszawa 2007.
Polacy, Obywatele, Żołnierze Wolności!
Wśród huku armat, z których armia niemiecka wali do naszych domów, do mieszkań naszych matek, dzieci i żon; wśród terkotu karabinów maszynowych, które zdobywamy w walce na tchórzliwych żandarmach i SS-owcach; wśród dymu pożarów i kurzu krwi mordowanego ghetta Warszawy — my — więźniowie ghetta — ślemy Wam bratnie, serdeczne pozdrowienia.
Wiemy, że w serdecznym bólu i łzach współczucia, że z podziwem i trwogą o wynik tej walki przyglądacie się wojnie, jaką od wielu dni toczymy z okrutnym okupantem.
Lecz wiedzcie także, że każdy próg ghetta jak dotychczas, tak i nadal będzie twierdzą; że może wszyscy zginiemy w walce, lecz nie poddamy się; że dyszymy, jak i Wy, żądzą odwetu i kary za wszystkie zbrodnie wspólnego wroga!
Toczy się walka o Waszą i naszą W o l n o ś ć !
O Wasz i nasz — ludzki, społeczny, narodowy — honor i godność!
Pomścimy zbrodnie Oświęcimia, Treblinek, Bełżca, Majdanka!
Niech żyje braterstwo broni i krwi Walczącej Polski!
Niech żyje W o l n o ś ć !
Śmierć katom i oprawcom!
Niech żyje walka na śmierć i życie z okupantem!
Warszawa, 23 kwietnia
Pamiętniki z getta warszawskiego, fragmenty i regesty, oprac. Michał Grynberg, Warszawa 1993.
Bitwa z Żydami trwa już 6 dni; dzisiaj cały dzień biła artyleria niemiecka, późnym wieczorem się uspokoiło, prawdopodobnie z powodu Wielkiej Nocy; za to pożary się powiększają i późnym wieczorem, sądząc z łun, musiały się palić w getcie dziesiątki domów. Co się dzieje tam dokładnie nie wiadomo, gdyż getto jest ściśle izolowane i nikt nie może ani wejść, ani wyjść z getta. Chodzą najrozmaitsze pogłoski: tak mówią, że Żydom udało się chwilowo opanować Pawiak i wypuścili prawie wszystkich aresztowanych (?). Jeżeli to prawda, to tem gorzej, bo z Pawiaka część byłaby wypuszczona przez Niemców, a tak wszyscy zginą; powiadają, że Żydzi spalili 4 fabryki, które pracowały dla Niemców, w tem zakłady krawieckie, gdzie szyli niem. mundury i że Żydzi teraz częściowi poprzebierali się w niem. mundury... Mówią, że Niemcy stosują przeciwko Żydom miotacze płomieni przy podpalaniu domów, że Niemców Żydzi napsuli już około 4.000, że Żydzi zdobyli na Niemcach 3 czołgi itd.
Jedno jest pewne, że z dzielnicy żydowskiej zostaną tylko zgliszcza. Wieczorem wiatr południowy wykręcił na zachodni, dzięki czemu powietrze się trochę oczyściło dla mieszkańców Żoliborza.
Warszawa, 24 kwietnia
Franciszek Wyszyński, Dzienniki z lat 1941-1944, Warszawa 2007.
Zobaczyłam, jak Niemcy rzucają płonące szmaty do wnętrza domów, a potem szybko się cofają. Budynek za budynkiem stawał w płomieniach, pod gradem ciężkiego ostrzału z karabinów maszynowych. Gdzieś w pobliżu wybuchały granaty. Ziemia drżała. Ogień się rozprzestrzeniał. [...]
Na balkonie drugiego piętra płonącego domu ukazała się kobieta. Załamywała dłonie w geście rozpaczy. Po chwili zniknęła w środku, ale wnet wróciła znowu, z dzieckiem na ręku. Za sobą ciągnęła pierzynę. Przełożyła ją przez balustradę, a następnie zrzuciła na chodnik.
Najwyraźniej zamierzała skoczyć, a może rzucić dziecko, licząc na to, że pierzyna zamortyzuje upadek. Przycisnąwszy dziecko do siebie, zaczęła przechodzić przez poręcz balkonu. Nagle znieruchomiała pod gradem kul. Dziecko spadło na ulicę. Ciało kobiety pozostało przewieszone martwo przez balustradę.
Płomienie objęły już górne piętra. Eksplozje wstrząsały całym domem, coraz częstsze i gwałtowniejsze. W oknach pokazywali się ludzie. Skakali z różnych wysokości i ginęli, zabici podczas spadania lub rozbiwszy się o bruk. [...]
Odwróciłam się od okna wstrząśnięta. Nie mogłam dłużej patrzeć. Pokój wypełniał gryzący dym i swąd spalenizny. [...]
Przez całą noc stałam nieruchomo przy oknie [w domu przy ul. Świętojerskiej 21], w stanie graniczącym z szokiem. Żar bijący od pożaru palił mi twarz, dym gryzł w oczy, ale ja wpatrywałam się w płomienie trawiące getto. Nadszedł świt, straszliwie cichy i upiorny, ukazując wypalone skorupy domów i zwęglone ciała ofiar. Nagle jedno z tych ciał zaczęło się ruszać, powoli czołgając się na brzuchu, dopóki nie zniknęło w dymiących ruinach. Inni również dawali oznaki życia. Ale wróg czuwał. Rozległ się suchy terkot karabinu maszynowego — i wszystko znowu zamarło w bezruchu.
Warszawa, 25/26 kwietnia
Władka Meed, Po obu stronach muru, tłum. Katarzyna Krenz, Warszawa 2003.
Getto ciągle się pali. Wiatr wieje na wschód, więc cała Warszawa krztusi się dymem, co jej słusznie przypomina tę tragedię ludzką. Nie mogę się pogodzić z tą myślą. […] Te strzały, te dymy, te wieści z miejsca kaźni…
Warszawa, 28 kwietnia
Marian Wyrzykowski, Dzienniki 1938-1969, Warszawa 1995
W nocy na niebie wciąż widać łuny pożarów z „dzikiego terenu”. W schronie naszym [w piwnicy domu przy Świętojerskiej 36] mówi się o tym, iż te pożary „dzikiego terenu” zostały spowodowane przez Polaków, którzy chcą w ten sposób przyjść nam z pomocą i że dzielą nas tylko godziny od momentu szturmu na mury, oddzielające „dzielnicę polską” od getta. W ludzi wstąpiła wiara, a nadzieja rozpogodziła twarze posępnych „jaskiniowców”. Układano różnego rodzaju plany, którędy należy uciekać i dokąd. Niektórzy posunęli się tak daleko, iż twierdzili, że będą podstawione auta, które nas wywiozą. Jeszcze inni powoływali się na autorytet [ludzi] z „dzielnicy polskiej”, którzy mieli przyrzec, iż po wybuchu powstania w getcie wybuchnie też powstanie w „dzielnicy polskiej” i wspólnie oswobodzimy się spod okupacji niemieckiej. Lecz złudzenie to, jak każde inne, prysło jak bańka mydlana. Dowiedzieliśmy się, że „dziki teren” jest też podpalany przez Niemców. Przygnębienie, rozpacz i apatia chwyciły znów ludzi schronów w swe kleszcze. [...]
Znów stała się aktualna sprawa wydostania się do „polskiej dzielnicy”. Niektórzy pojedynczo opuszczali schron, chcąc się przedostać do getta centralnego, wiedzieli o tym, że w schronach, w których ukrywają się ich znajomi, są tunele, które prowadzą do „polskiej dzielnicy”. [...] Postanowiliśmy otworzyć właz mieszczący się na ul. Wałowej i wypróbować ten kanał oraz zbadać trasę, do której on prowadzi. Zachowując wszelkie środki ostrożności, dostaliśmy się do kanału. Nie mając planów kanalizacyjnych, przywiązaliśmy się linami bardzo długimi, a koniec pozostał na wierzchu, przy którym stali pozostali towarzysze. Brodząc tak w kanale, dobrnęliśmy do odcinka, który był kompletnie zamurowany i z którego wydostawały się gazy ziemne. Lecz dalszej drogi nie było. Zrozpaczeni i zrezygnowani opuściliśmy kanał, postanawiając wznowić poszukiwania w innych kanałach nazajutrz.
Warszawa, 29 kwietnia
Pamiętniki z getta warszawskiego, fragmenty i regesty, oprac. Michał Grynberg, Warszawa 1993.
Walka trwa już 11 dni, ale jest ona widocznie na ukończeniu; artyleria dzisiaj milczy, pożary też się zmniejszyły, właściwie to już tylko dymią zgliszcza. Z rzadka tylko słychać strzały karabinowe. Dotychczas nie wiadomo, ile było Żydów w getcie przed bitwą: wg jednej wersji było ich 35-40.000, którzy pracowali w fabrykach dla Niemców, a wg innej znowu wersji było tam około 25.00 polskich Żydów i około 35.000 Żydów zagranicznych, razem około 55.000. Zaraz na początku walki, kiedy Żydzi zrozumieli, że Niemcy chcą ich ostatecznie zlikwidować, podpalili oni wszystkie fabryki, które pracowały dla Niemców (szwalnie, fabr. skórzane itp.) i w ten sposób przyczynili Niemcom ogromne szkody.
Dzisiaj jeszcze przed południem policja uprzedziła mieszkańców Żoliborza i dzielnic przylegających do getta, żeby trzymać okna otwarte, gdyż należy oczekiwać bardzo silnych detonacyj. Miały one nastąpić, jak mówiono, około południa, potem mówiono, że między 4 a 5½ po południu, potem mówiono, że o 8 wieczorem. Jednak detonacyj tych nie było.
Na mieście wiszą plakaty, że wstęp do „byłej dzielnicy żydowskiej” jest bezwzględnie zabroniony pod karą śmierci, że wszystkie przepustki są unieważnione i że każdy napotkany w tej dzielnicy będzie na miejscu zastrzelony. Powtórzono też że karze śmierci podlega każdy, kto ukrywa lub żywi Żydów.
Warszawa, 29 kwietnia
Franciszek Wyszyński, Dzienniki z lat 1941-1944, Warszawa 2007.
Byłem dzisiaj w sądzie grodzkim jako biegły i widziałem, jak wygląda getto od Bonifraterskiej (komunikacja tramwajowa z centrum miasta nie jest jeszcze przywrócona) i na Lesznie. Na Białej i na Lesznie domy są całe, w opłakanym stanie, ale nie spalone, bo tam nie było walk. Natomiast od Bonifraterskiej wszystko jest spalone i rozbite przez artylerię; w ścianach szczytowych domów widać liczne dziury od pocisków artyleryjskich i całe wyrwy w murach jak od bomb lotniczych.
Pożarów z rana nie było, tylko zgliszcza dymiły. Nie słychać też było strzałów, i wydawało się, że walka jest już zakończona. Kiedy wracałem z miasta o godzinie 2½ po poł., kordon wojska niem. był koło Bonifraterskiej znacznie wysunięty naprzód. Publiczność była kierowana dalej już do Dworca Gdańskiego i koło Bonifraterskiej zaczynał się nowy pożar.
Podobno Żydzi zrobili wypad z getta przez kanały, a Niemcy zastrzelili dozorcę domu poza gettem i ten dom podpalili. Wieczorem widać było nowe łuny od pożarów aż w 5 miejscach, zaczynając od Bonifraterskiej, aż daleko na zachód; całe niebo znowu zasnute było dymem. Podobno Niemcy puścili gazy trujące do sieci kanalizacyjnej w getcie, żeby wytruć Żydów jak szczurów; Gugas widział, że cały wóz gliny wpakowano do uliczn. otworu kanalizacyjnego; widocznie Niemcy robią korki z gliny w sieci kanalizacyjnej na granicach getta, żeby gazy trujące nie rozchodziły się po mieście poza gettem. Powiadają też, że w getcie był taki brak wody, że za szklankę płacili po 20 zł. Widać jednak, że główny opór Żydów jest już złamany i że walka jest już zakończona, teraz idzie już tylko o czyszczenie terenów z niedobitków.
Warszawa, 30 kwietnia
Franciszek Wyszyński, Dzienniki z lat 1941-1944, Warszawa 2007.
Wprowadzono nas do środka bloku [na Umschlagplatz], wrzucono do piwnic i tam pozostaliśmy, siedząc lub leżąc. Okropny, nie do wytrzymania zaduch dawał się we znaki. Wszędzie na podłodze śmiecie i ludzkie odchody. Stłoczeni ludzie pozbawieni są wody, żywności i ustępu. Kobiety, mężczyźni, dzieci, wszyscy razem załatwiają swoje ludzkie potrzeby na miejscu, po czym siadają na podłodze. Krzyk dzieci wołających: „Wody, wody”, nieprzeczuwających, że pozostało im zaledwie parę godzin życia. Tworzymy leżącą, bezwładną masę pozostawioną na pastwę szykan i znęcania się ze strony Ukraińców. Co kilka minut podchodził inny bandyta z żądaniem okupu w kwocie 5-10 tys. złotych. Mówił: „Za 10 minut wrócę i jeśli do tego czasu pieniądze nie zostaną zebrane, zastrzelę 10 Żydów”. W ten sposób jeden za drugim bezustannie wyłudzali ostatnie grosze od nieszczęśliwych ofiar.
Do mnie również podszedł jeden z bandytów: „Musisz zebrać wśród swoich 10 tys.”, spogląda na zegarek, „Za 5 minut wrócę”. Dotrzymuje słowa i stawia się w wyznaczonym czasie. Ludzie są już ogołoceni z pieniędzy, zdołałem zebrać o wiele niższą sumę. Wtedy zażądał pięknej kobiety. Nie pomagały moje perswazje i tłumaczenia, że jestem samotny i nie mam tu żadnych znajomych. Wtedy ten bandyta wyciągnął przemocą z tłumu jakąś dziewczynkę i wlókł ją w kąt, by ją zgwałcić. Rozpoczęła się dramatyczna walka 18-letniej dziewczyny z bandytą. Ten obiecuje ocalić ją, zrywa z niej suknie. Im dłużej trwa ta walka, tym głośniejszy był rozpaczliwy krzyk dziewczyny.
Warszawa, 30 kwietnia
Pamiętniki z getta warszawskiego, fragmenty i regesty, oprac. Michał Grynberg, Warszawa 1993.
Rok już z górą minął od okresu, gdy po paroletnich ciężkich prześladowaniach Niemcy rozpoczęli w całej Polsce i stale kontynuują masowe wymordowywanie ludności żydowskiej. W ostatnich właśnie tygodniach stolica Polski jest widownią krwawego likwidowania przez policję niemiecką i najmitów łotewskich resztek warszawskiego ghetta i poza jego murami. Naród Polski, przepojony duchem chrześcijańskim, nie uznający w moralności dwu miar, z odrazą traktuje antyżydowskie bestialstwa niemieckie, a gdy po dniu 19 kwietnia w getcie warszawskim rozgorzała nierówna walka – z szacunkiem i współczuciem traktował mężnie broniących się Żydów, a z pogardą ich niemieckich morderców. Kierownictwo polityczne Kraju dawało już wyraz swego najgłębszego potępienia przeciwżydowskich bestialstw niemieckich i słowa tego potępienia dziś, z całym naciskiem, ponawia. A społeczeństwo polskie słusznie czyni, żywiąc dla ściganych i prześladowanych Żydów uczucia litości i okazując im pomoc. Pomoc tę winno okazywać w dalszym ciągu.
Piętnując obłudę Niemców, którzy popełniają sami nieustannie potworne zbrodnie, a przy pomocy przewrotnej propagandy starają się przedstawić siebie jako obrońców cywilizacji i chrześcijaństwa oraz pozyskać dla swych celów społeczeństwo polskie – wzywam wszystkich do demaskowania ich i bezwzględnego zwalczania.
Warszawa, 30 kwietnia
Polacy–Żydzi 1939–1945. Wybór źródeł, oprac. Andrzej Krzysztof Kunert, Warszawa 2006.
[…] to getto wisi dymiące. Nie mogę po prostu myśleć o niczym. Jestem tak przygnębiony, tak przybity, jak nigdy. I ten wstyd za poniewierane człowieczeństwo! Wyszedłem na chwilę z kawiarni do ogródka. Chmury czerwonego dymu buchają, niebo zasnute nimi, ponad tym krąży samolot i rzuca bomby. Co chwila huk i wstrząs. Tam giną ludzie. Zda mi się, że słyszę krzyk mordowanych… Nie, nie mogę.
Warszawa, 30 kwietnia
Marian Wyrzykowski, Dzienniki 1938–1969, Warszawa 1995.
W schronie naszym [w piwnicy domu przy Świętojerskiej 36] zapadło postanowienie, iż codziennie wychodzi jeden z młodych chłopaków na gruzy wypalonych domów, celem obserwowania terenu okolicznego oraz systemu prowadzonej akcji przez Niemców. Gdy wieczorem wróciła pierwsza czujka, opowiedziała nam, że nic godnego uwagi tego dnia nie zaszło w pobliżu nas. Ale niepokojące wydało się czujce to, że na podwórku jednej z oficyn przez cały dzień stała jakaś starsza kobieta, wpatrując się tępym wzrokiem w klatkę schodową. O zmierzchu kobieta ta poszła na środek podwórka, gdzie stał ręczny wózek przewozowy, na którym kładła się spać. Kobieta ta powtarzała jakieś zaklęcia i imiona. [...]
Postanowiono kobietę tę sprowadzić do schronu. Lecz kobieta ta stawiała opór i broniła się rozpaczliwie, nie pozwalając ruszyć się z podwórka. Dr Krukowski stwierdził, że ta osoba dostała pomieszania zmysłów na tle wstrząsu nerwowego. Mieszkańcy schronu, którzy rozpoznali tę kobietę, słysząc z jej ust wymawiane imiona, skonstatowali, że chodzi tu o jej dwoje dzieci, które spaliły się żywcem w schowku, zrobionym we własnym mieszkaniu na drugim piętrze. Matka w dniu pożaru nie mogła się tam dostać. Kobieta ta przez kilka dni dzień w dzień stała w oficynie, a w nocy odpoczywała na wózku. Aż pewnej nocy [...], gdyśmy wyszli ze schronu, zauważyliśmy leżące jej zwłoki na podwórku tegoż domu, a zakrzepła kałuża krwi w pobliżu trupa była jaskrawym dowodem, iż tego dnia na podwórzu grasowali Niemcy.
Warszawa, 1 maja
Pamiętniki z getta warszawskiego, fragmenty i regesty, oprac. Michał Grynberg, Warszawa 1993.
Nic nowego i pewnego. Do ros. niewoli trafiło podobno nie 360 tys., jak podawały megafony, a 181 tys., z czego około 10 tys. oficerów.
Panuje przekonanie, że sprawa katyńska została poruszona przez polski rząd w porozumieniu z aliantami, żeby zdemaskować Sowiety i w przyszłości wykorzystać ten fakt. Bolszewicy rzeczywiście pokazali, że nie zrezygnowali ani ze swoich celów, ani z metod, jakiemi do tego celu dążą. Wobec tego możliwe jest przedłużenie wojny, jeżeli tylko Niemcy podczas nowej ofensywy nie rozbiją bolszewików.
[...] W parę dni po wysłaniu delegacji do Smoleńska w sprawie katyńskiej, w Krakowie rozplakatowane zostało w jęz. polskim i niemieckim ogłoszenie, że wysyła się też delegację do Oświęcimia, celem zademonstrowania nowoczesnych humanitarnych sposobów tępienia, jak komory gazowe, prąd elektryczny itp. w przeciwieństwie do sposobów bolszewickich, i że popularne pociągi wkrótce odejdą i do innych obozów. Ogłoszenia te podobno wisiały coś 2 dni, nim Niemcy się spostrzegli, że z nich zakpiono.
Warszawa, 3 maja
Franciszek Wyszyński, Dzienniki z lat 1941-1944, Warszawa 2007.
Dzisiaj też słychać było detonacje i widać było pożary. Czy Żydzi się jeszcze bronią, nikt nie wie. Mówią, że Niemcy wysadzają wysokie mury spalonych domów, które mogą grozić runięciem; ale z jednej strony wysadzanie murów nie może powodować wciąż nowych pożarów, a z drugiej strony przede wszystkiem należałoby zburzyć b. wysokie ściany szczytowe domów getta przy Bonifraterskiej ul. i przywrócić komunikację tramwajową, a tego Niemcy nie robią. Wg innej znowu wersji Niemcy chcą spalić i zburzyć całe getto. Byłaby to niepowetowana dla Warszawy strata i szkoda, która już wywołuje ogromną zwyżkę cen na domy w przewidywaniu dużego po wojnie głodu mieszkaniowego, gdy tymczasem istnienie pustych domów w dzielnicy żydowskiej dałoby Warszawie po wojnie, po przeprowadzeniu remontu, ogromny zapas pustych mieszkań.
Warszawa, 10 maja
Franciszek Wyszyński, Dzienniki z lat 1941-1944, Warszawa 2007.
Droga kanałami trwa całą noc. W kanałach napotykamy wciąż na zasieki, które porobili tu przewidujący Niemcy. Włazy pozasypywane są gruzem. W przejściach wiszą granaty, które przy dotknięciu natychmiast wybuchają. Co pewien czas Niemcy wpuszczają gaz trujący. W tych warunkach w kanale wysokim na 70 cm, gdzie nie można się wyprostować, a woda sięga do ust, czekamy 48 godzin na wyjście. Co chwilę ktoś mdleje. Najbardziej męczy pragnienie. Niektórzy piją gęstą. Szlamowatą wodę kanału. Sekundy trwają miesiące. 10-go maja o godzinie 10-ej rano przed właz na ulicy Prostej, róg Twardej zajeżdżają dwa ciężarowe samochody. W biały dzień, bez żadnej prawie obstawy […] – otwiera się klapa włazu i jeden po drugim, w oczach zdumionego tłumu wychodzą z czarnej jamy Żydzi z bronią w ręku […]. Nie wszyscy dążą się wydostać.
Warszawa, 10 maja
Marek Edelman, Getto walczy, nakładem C.K. Bundu, Warszawa 1945.
Cały dzień trwały wybuchy i pożary; od czasu do czasu słychać było strzały. Podobno całe getto ma być zrównane z ziemią; jakoby Hitler rozkazał na miejscu getta założyć park?
Opowiadają, że Niemcy w jednem miejscu wykryli pod piwnicami głęboko lokal zaopatrzony w wodę ze studni artezyjskiej, własne światło elektryczne itp. i w nim około 60 Żydów z inteligencji. Sekret zdradził Niemcom Żyd, którego tamci nie wpuścili do siebie. Prawdopodobnie Niemcy, przypuszczając, że takich schowków jest więcej, wysadzają domy, żeby gruzem zawalić wyjścia z tych podziemi i w ten sposób zagrzebać żywcem Żydów.
Detonacje trwały cały dzień i były bardzo częste. Podobno prasa w Niemczech podaje, że to Polacy mordują Żydów za Katyń i jako dowód zamieszcza fotografie, na których ludność polska rabuje mienie żydowskie. Samo przez się rozumie się, że fotografie zostały specjalnie sporządzone.
Warszawa, 15 maja
Franciszek Wyszyński, Dzienniki z lat 1941-1944, Warszawa 2007.
Przebieg wielkiej operacji dnia 16 maja 1943. Początek o godzinie 10-tej. Zgładzono 180 Żydów, bandytów i ludzi niższego gatunku [Untermenschen]. Dawna dzielnica żydowska w Warszawie przestała istnieć. Wielką operację zakończono o godz. 20.15 wysadzeniem synagogi warszawskiej. Dowódcy batalionu policji III/23 poruczono po odpowiednim wprowadzeniu wydanie zarządzeń dla utworzonych na terenie byłego getta rejonów zamkniętych.
Sprawdzona liczba ogólna zgładzonych Żydów wynosi 56065.
Bez strat własnych.
Sprawozdanie końcowe przedłożę dnia 18.5.43 na konferencji dowódców SS i Policji.
Warszawa, 16 maja
Pamiętniki z getta warszawskiego, fragmenty i regesty, oprac. Michał Grynberg, Warszawa 1993.
W 50. rocznicę wybuchu powstania w warszawskim getcie zwracamy się do doktora Marka Edelmana, ostatniego dowódcy bohaterskich żołnierzy Żydowskiej Organizacji Bojowej, z wyrazami szacunku, podziwu i solidarności.
Jest Pan dla nas żywym symbolem walki z totalitarną przemocą, z ideologią i praktyką ludobójstwa. Heroiczny zryw Żydów z getta warszawskiego jest i będzie znakiem nadziei dla stojących wobec nowych wyzwań pokoleń.
Prosimy o przekazanie wyrazów naszego szacunku żyjącym bojowcom ŻOB: [Chajka Bełchatowska-Spigel, Masza Glajtman-Putermilch, Pnina Grynszpan-Frymer, Aronowi Karmiemu, Simche Rotemowi (Kazimierzowi Ratajzerowi), Bronisławowi Spigelowi.
Balcerowicz Leszek [i in.]
19 kwietnia
„Gazeta Wyborcza” nr 91, 19 kwietnia 1993.
W 50. rocznicę wybuchu powstania w warszawskim getcie zwracamy się do doktora Marka Edelmana, ostatniego dowódcy bohaterskich żołnierzy Żydowskiej Organizacji Bojowej, z wyrazami szacunku, podziwu i solidarności.
Jest Pan dla nas żywym symbolem walki z totalitarną przemocą, z ideologią i praktyką ludobójstwa. Heroiczny zryw Żydów z getta warszawskiego jest i będzie znakiem nadziei dla stojących wobec nowych wyzwań pokoleń.
Prosimy o przekazanie wyrazów naszego szacunku żyjącym bojowcom ŻOB: [Chajka Bełchatowska-Spigel, Masza Glajtman-Putermilch, Pnina Grynszpan-Frymer, Aronowi Karmiemu, Simche Rotemowi (Kazimierzowi Ratajzerowi), Bronisławowi Spigelowi.
Balcerowicz Leszek i inn.
19 kwietnia
„Gazeta Wyborcza” nr 91, z 19 kwietnia 1993.